Category Archives: 2.4 Inne

Z rynku UE zaczynają znikać ostatnie tradycyjne żarówki

http://www.wnp.pl/wiadomosci/177714.html

Od soboty w Unii Europejskiej zaczyna się ostatni etap wycofywania z rynku tradycyjnych żarówek. Zaczyna obowiązywać zakaz wprowadzania do obrotu nowych żarówek o mocy do 40 W. Żarówki o większej mocy zostały już wycofane z unijnego rynku.

Stopniowe wycofywanie z rynku nieefektywnych źródeł światła rozpoczęło się 1 września 2009 r. Wtedy to zaczął obowiązywać zakaz wprowadzania do obrotu tradycyjnych, przezroczystych żarówek o mocy powyżej 100 W oraz wszystkich żarówek matowych. Rok później zakaz objął żarówki o mocy powyżej 75 watów, przed rokiem mocniejsze niż 60 W, obecnie z rynku zaczną znikać najmniejsze standardowe żarówki – 40 i 25 W.

Tradycyjne żarówki, które przekształcają w światło tylko ok. 5 proc. zużywanej energii, mają zostać zastąpione przez bardziej nowoczesne i wydajne źródła, zużywające nawet o 80 proc. energii mniej, jak żarówki halogenowe, lampy fluorescencyjne (świetlówki) czy diody elektroluminescencyjne (LED).

Nowe przepisy mają zastosowanie tylko do nowych żarówek wprowadzanych do obrotu w UE. Żarówki, które znajdują się już w magazynach i sklepach, będzie można sprzedawać do wyczerpania zapasów. Producenci źródeł światła od dawna nie mają już w swoich ofertach tradycyjnych żarówek. Zakaz nie obejmuje żarówek o specjalnym przeznaczeniu, których nie można zastąpić źródłem innego typu. Wśród nich są np. lampki choinkowe.

Decydując się na uruchomienie takiego procesu, Komisja Europejska argumentowała ten krok dużą oszczędnością energii, która przekłada się na ograniczenie emisji CO2. Zgodnie z unijnymi wytycznymi, emisja do 2020 r. ma spaść o 20 proc. w stosunku do roku 1990. Według szacunków KE, wycofanie tradycyjnych żarówek przyniesie roczne ograniczenie emisji w 2020 r. o ok. 15 mln ton CO2 rocznie.

Komisja podkreśla, że oświetlenie – to nawet jedna piąta energii elektrycznej, zużywanej w gospodarstwach domowych, co oznacza, że unowocześnienie lamp może doprowadzić do ograniczenia zużycia energii elektrycznej przez gospodarstwa o 10-15 proc. KE szacuje, że nawet uwzględniając wyższą cenę alternatywnych źródeł światła, w ten sposób przeciętne gospodarstwo może zaoszczędzić rocznie kwotę rzędu 50 euro.

Całkowite oszczędności zużycia energii w UE do 2020 r. Komisja oszacowała na 40 mld kWh, co w przybliżeniu stanowi wielkość zużycia energii elektrycznej Rumunii albo 11 milionów europejskich gospodarstw domowych. KE podkreśla, że oznacza to również przeznaczenie kwoty rzędu 5-10 mld euro rocznie na inne cele.

Komisja wyliczyła też, że gdyby wszystkie gospodarstwa domowe przeszłyby na stosowanie wyłącznie kompaktowych świetlówek i diod LED, to na poziomie UE oszczędności do 2020 r. wyniosłyby ponad dwa razy więcej – 86 mld kWh.

Według danych KE, w 2006 r. w gospodarstwach domowych w Unii zainstalowanych było 5,1 miliarda lamp, z czego prawie 4 mld lamp objętych nowymi przepisami. Średnie gospodarstwo w 2007 r. miało 20 lamp, w tym 10 żarówek tradycyjnych. Natomiast na początku wdrażania zmian w 2009 r. przeciętne gospodarstwo miało już 75 proc. energooszczędnych źródeł światła.

A. Gorszanów: węgiel opałowy z importu wypiera krajowy

http://gornictwo.wnp.pl/a-gorszanow-wegiel-opalowy-z-importu-wypiera-krajowy,177865_1_0_0.html

Kosztowne i agresywne kampanie reklamowe oraz konkurencyjna cena powodują, że krajowy węgiel ze sprzedaży indywidualnej jest sukcesywnie wypierany – mówi dla portalu wnp.pl Adam Gorszanów, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla.

– Muszę przyznać, że nastroje są nienajlepsze. Pogarszająca się sytuacja makroekonomiczna powoduje zmniejszenie zapotrzebowania na miały energetyczne, co uderza w producentów węgla, a szczególnie w Kompanię Węglową.
Natomiast pesymizm konsumentów indywidualnych sprawia, że na rynku węgla opałowego sprzedaż jest dużo niższa od tej, notowanej w latach ubiegłych. Jej spadek szacujemy na około 30 proc.

Oczywiście decydujące znaczenie będzie miała nadchodząca zima. Kiedy nadejdzie i jakie będą średnie temperatury. Jednak obserwujemy, że korzystający z opału do ogrzewania domów poszukują przede wszystkim węgla taniego, nawet kosztem komfortu użytkowania i parametrów jakościowych..
Chodzi o węgiel importowany?
– Tak, głównie pochodzący z Rosji. Po rekordowym w imporcie roku 2011, kiedy Polska sprowadziła ponad 15 mln ton węgla kamiennego, w roku bieżacym ilość ta spadła.

Równocześnie jednak obserwujemy dużą aktywność importerów w segmencie węgla opałowego. Kosztowne i agresywne kampanie reklamowe oraz konkurencyjna cena powodują, że krajowy węgiel ze sprzedaży indywidualnej jest sukcesywnie wypierany.
W ostatnich latach boom budowlany i korzystna relacja ceny węgla do innych mediów spowodowały zwiększenie ilości węgla wykorzystywanego na cele socjalno-bytowe, jednak tę dodatkową ilość zagospodarował węgiel importowany.

Czy podejmowane są działania ograniczające napływ węgla z importu?

– Dzisiaj nie podejmuje się żadnych działań wspierających dystrybucję węgla krajowego na rynku opałowym. Decydują zasady rynkowe.
Jednak uważam, że powinno się przeciwdziałać nieuczciwej konkurencji niektórych importerów, którzy w sprzedaży detalicznej informują klientów, iż oferują węgiel polski. W ostatnim czasie, na wniosek dystrybutorów KHW, zarząd wydał w tej sprawie specjalne oświadczenie.
Powinniśmy, jako sprzedawcy, wspólnie z producentami zastanowić się nad kampanią promocyjną polskiego węgla. Przygotowujemy jako Izba wystąpienie w tej sprawie do Ministerstwa Gospodarki i producentów. Polska będzie jeszcze przez wiele lat uzależniona od węgla jako źródła energii i należy dążyć do tego, by jak największy udział w jego konsumpcji miał produkt krajowy.

– Jak już wspomniałem, sytuacja makroekonomiczna i spadek cen światowych spowodowały ograniczenie popytu ze strony dużych odbiorców instytucjonalnych, w tym elektroenergetyki.
Zapasy, jakie aktualnie mają kopalnie, mogą być wyłącznie zużyte przez te wielkie podmioty, gdyż nie ma alternatywnego dla nich rynku zbytu.
W segmencie węgla opałowego występuje spadek sprzedaży węgla u producentów, ale jego przyczyny są różne – łagodna zima, problemy produkcyjne, konkurencja importu.
W Kompanii Węglowej chcemy zaproponować pewne rozwiązania handlowe, które przywrócą dawny poziom sprzedaży węgla opałowego. Chcemy tego węgla sprzedawać jak najwięcej w interesie producentów, polskiej gospodarki i oczywiście własnym.

Rozmawiał: Jerzy Dudała

Lasy w Polsce–materiał przygotowany przez Lasy Państwowe

Ostatnio przeczytałem alarmistyczny artykuł preciwko wspołspalaniu – w którym autor pisał o kurczeniu się powierzchni lasów w Polsce, spowodowanym wycinaniem do współspalania. Sprawdziłem – i z oficjalnych informacji wynika, że jest odwrotnie. Ciekawe…..

 

http://www.lasy.gov.pl/dokumenty/materialy_promocyjne/lasy-w-polsce-2011

https://skydrive.live.com/?cid=2A369E87988B35D2&id=2A369E87988B35D2%21521&sc=documents#cid=2A369E87988B35D2&id=2A369E87988B35D2%21522&sc=documents

 

image

image

image

 

http://www.mos.gov.pl/artykul/326_lesnictwo/296_krajowy_program_zwiekszania_lesistosci.html

B. Regulski, IGCP: zyskowność ciepłownictwa bliska zeru

http://www.wnp.pl/wiadomosci/174292.html

– Mimo że od momentu wejścia w życie zasad ustalania cen na usługi związane z zaopatrzeniem w ciepło minęło już blisko 13 lat, to nadal proces ustalania cen i stawek opłat, zwany potocznie taryfowaniem, należy do najtrudniejszych procedur związanych z prowadzeniem działalności ciepłowniczej – mówi Bogusław Regulski, wiceprezes zarządu Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie.

– Nasze badanie pokazało, że średnia zyskowność sprzedaży brutto, liczona jako stosunek zysku brutto do przychodów ze sprzedaży ze wszystkich rodzajów działalności, wyniosła w ciepłownictwie w 2011 roku około 4,3 proc. Natomiast średni wskaźnik zyskowności sprzedaży w zakresie samej tylko działalności ciepłowniczej wyniósł jedynie 1,8 proc. To jest potwierdzenie, że kolejny rok od już wielu lat zyskowność ciepłownictwa oscyluje wokół zera i nie jest to oczywiście dobra wiadomość – mówi Bogusław Regulski, wiceprezes zarządu Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie.

– Dokonaliście państwo oceny sytuacji ekonomicznej przedsiębiorstw ciepłowniczych za 2011 rok na bazie danych członków Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie. Ile firm wzięło udział w badaniu?

– Raport powstał na podstawie grupy badawczej o liczebności 166 podmiotów. Wprawdzie ogółem do systemu jakiekolwiek dane wprowadziło około 190 podmiotów, jednakże weryfikacja wniesionych informacji spowodowała obniżenie ich ilości. Ważną cechą zbadanej grupy jest fakt, iż są to przedsiębiorstwa zajmujące się przesyłaniem i dystrybucją ciepła, pochodzącego zarówno ze źródeł własnych jak również zakupionego od dostawców zewnętrznych, a co za tym idzie sprzedażą ciepła do odbiorców końcowych. Nie ma w tej grupie elektrociepłowni, których wyniki zawyżają średnie dane o kondycji ekonomicznej ciepłownictwa.

Jaka jest ta kondycja?
– W 2011 roku w analizowanej grupie firm około 10 proc. badanych przedsiębiorstw zanotowało stratę bilansową brutto na całości swojej działalności, ale już działalność gospodarcza związana z zaopatrzeniem w ciepło zakończyła się stratą dla ponad 44 proc. przedsiębiorstw. To jest zjawisko niepokojące, bo pokazuje, że blisko połowa firm ciepłowniczych traci na działalności podstawowej.

Jakie przedsiębiorstwa ciepłownicze najczęściej ponoszą straty?

– Największy odsetek przedsiębiorstw ciepłowniczych wykazujących stratę na działalności podstawowej odnotowaliśmy wśród firm o sprzedaży rocznej na poziomie 100 -250 tys. GJ, a przekroczył on 50 proc. Najlepiej jest w dużych firmach, o sprzedaży ponad 1500 tys. GJ rocznie. W tej grupie odsetek firm ze stratą na działalności podstawowej wyniósł około 20 proc. To najprawdopodobniej skutek efektu skali , który występuje w ciepłownictwie, ale zapewne także restrukturyzacji związanej z prywatyzacją, bo to w grupie największych firm ciepłowniczych jest najwięcej sprywatyzowanych. Natomiast pewną zagadką jest, że bardzo często straty na działalności podstawowej wykazywały firmy będące właścicielami źródeł produkcji ciepła. W tej grupie firm odsetek firm nierentownych na poziomie działalności podstawowej wyniósł około 70 proc. i wytłumaczenie tego będzie wymagało dodatkowych analiz. Jednym z powodów jest zapewne wpływ dynamicznych zmian cen paliw, a przede wszystkim węgla, których nie dało się skompensować w cenach ciepła z powodu przedłużających się w URE procesów taryfikacyjnych.

Branża często wskazywała jako problem czas zatwierdzania taryf przez URE. Co pokazało badanie w tej sprawie?

– Mimo że od momentu wejścia w życie zasad ustalania cen na usługi związane z zaopatrzeniem w ciepło minęło już blisko 13 lat, to nadal proces ustalania cen i stawek opłat, zwany potocznie taryfowaniem, należy do najtrudniejszych procedur związanych z prowadzeniem działalności ciepłowniczej. Średni czas zatwierdzania taryf w roku 2011, liczony od momentu złożenia wniosku taryfowego do zatwierdzenia taryfy, wyniósł aż 83 dni, co jak na 13 rok regulacji jest zjawiskiem co najmniej dziwnym i niepokojącym, a ma też wymiar ekonomiczny. Opóźnienie w przenoszeniu do taryfy wzrostu uzasadnionych kosztów działania firm takich jak podwyżki cen węgla, czy gazu to przymuszanie firm do kredytowania odbiorców, a to się odbija negatywnie na wynikach.

Zyskowność przedsiębiorstw ciepłowniczych nadal jest niska?

– Nasze badanie pokazało, że średnia zyskowność sprzedaży brutto, liczona jako stosunek zysku brutto do przychodów ze sprzedaży ze wszystkich rodzajów działalności, wyniosła w ciepłownictwie w 2011 roku około 4,3 proc. Natomiast średni wskaźnik zyskowności sprzedaży w zakresie samej tylko działalności ciepłowniczej wyniósł jedynie 1,8 proc. To jest potwierdzenie, że kolejny rok od już wielu lat zyskowność ciepłownictwa oscyluje wokół zera i nie jest to oczywiście dobra wiadomość. Możliwości inwestycyjne ciepłownictwa nadal są niewielkie i średni wskaźnik dekapitalizacji środków trwałych, liczony jako stosunek wartości środków trwałych netto i brutto, wyniósł 55 proc. w roku 2011 i też utrzymuje się już od lat na zbliżonym poziomie.

Jaka była w ubiegłym roku skala inwestycji?
– Analizowane przedsiębiorstwa przeznaczyły w 2011 roku na inwestycje środki w wysokości około 1 279 mln złotych, z czego na inwestycje w działalność energetyczną 996 mln złotych. Oceniam, że aby nadrobić opóźnienia, zmniejszyć wyraźnie poziom dekapitalizacji majątku ciepłownictwo powinno inwestować rocznie 3-4 razy więcej niż w 2011 roku.

W porównaniu z 2010 rokiem inwestycje wzrosły?

– Ciepłownictwo w 2011 roku odnotowało wzrost inwestycji, ale to dzięki temu, że pula środków pomocowych istotnie wzrosła, a nie dlatego, że kondycja branży się poprawiła. To wymaga podkreślenia, bo gdy środki pomocowe, które są zresztą trudno dostępne dla małych i najmniej rentownych firm, skończą się to możemy zanotować znaczne wyhamowanie inwestycji. Inna sprawa, że teraz wiele przygotowanych inwestycji jest wstrzymywanych, bo nie ma pewności, czy będzie i na jakim poziomie utrzymane wsparcie dla kogeneracji.

Efektywność zatrudnienia w ciepłownictwie rośnie, czy spada?
– Wartość typowego miernika efektywności zatrudnienia – przychodu ogółem na zatrudnionego – w roku 2011 wyniosła średnio 395,6 tysiąca złotych, z czego z działalności energetycznej 342,6 tysiąca złotych. Natomiast inny wskaźnik efektywności – zysk netto na zatrudnionego, kształtował się w roku 2011 średnio na poziomie około 14,0 tysięcy złotych. Naturalnie, mówiąc delikatnie, to nie jest wynik satysfakcjonujący, ale jak wcześniej powiedziałem branża ma bardzo niską rentowność i to się przekłada na wskaźniki efektywności.

Słucham pana i mam wrażenie, że ciepłownictwo jako branża kolejny rok właściwie przedreptało w miejscu, a jaka jest pana ogólna ocena sytuacji ciepłownictwa w Polsce?

– Jeśli chodzi o kondycję ekonomiczną to ciepłownictwo w Polsce od kilku lat w zasadzie stoi w miejscu. Osiąga raz trochę lepsze wyniki, a raz trochę gorsze, ale ciągle charakteryzuje się niską rentownością. Rośnie, choć powoli, skala inwestycji i to jest pewien pozytyw, ale podkreślę raz jeszcze, że wzrost inwestycji to skutek większej dostępności do środków pomocowych, a nie poprawy kondycji sektora. Rośnie również, i to jest bardzo istotne, jakość obsługi odbiorców ciepła i ilość przyłączonych obiektów. Co do sprzedaży ciepła, to w tym obszarze zauważamy pewną stagnację, będącą wypadkową efektów racjonalizacji zużycia ciepła z jednej strony i przyłączania nowych klientów z drugiej, ale w przeciwieństwie do niskiej rentowności, to na rynku ciepła normalne zjawisko i nauczyliśmy się z tym żyć.

Decyzja Rządu RP o uwolnieniu zawodu audytora nie wpłynie na jakość usług audytorskich Polski

Rząd właśniepodjął decyzję o uwolnieniu zawodu audytora energetycznego[1] (zobacz: http://www.wnp.pl/wiadomosci/171755.html). Żeby zrozumieć konsekwencje tej decyzji należy poprawnie zdefiniować cel funkcjonowania osoby, która zajmuje się audytem, a następnie ocenić decyzję rządu w kontekście wcześniej zdefiniowanego celu.

Cel działania audytorów energetycznych

Profesja audytora energetycznego powstała wraz z powołanie Krajowego Funduszu Termomodernizacji. Dla uproszczenia można przyjąć, że nastąpiło to w rozporządzeniu Ministra Infrastruktury Dz.U. 12, poz. 114 z dnia 15.02.2002 poprzez zdefiniowanie sposobu wykonania audytu. Sposób wykonania audytu został określony na potrzeby konkretnego mechanizmu finansowania – Funduszu Termomodernizacji, zarządzanego przez Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK) i co ważne dotyczy ważnego, ale nie jedynego obszaru efektywności energetycznej – budownictwa. Procedura BGK została następnie przyjęta przez inne instytucje finansujące termomodernizację (fundusze środowiska, fundusze strukturalne). W ten sposób powstała powszechnie zrozumiała i akceptowana procedura oceny techniczno-ekonomicznej. Pytanie tylko czemu ta procedura ma służyć? Otóż jest to procedura pozyskiwania pieniędzy z kasy państwowej[2]. A zatem jaki jest cel wykonywania audytów energetycznych (a zatem rynkowy sens funkcjonowania audytorów energetycznych)? Odpowiedź jest stosunkowo prosta – pozyskiwanie pieniędzy z różnych funduszy na działania związane z efektywnością energetyczną (inne, bardziej skomplikowane działania audytorów na potrzeby tego tekstu pomijam ponieważ stanowią margines ich działania). W pozyskiwaniu pieniędzy nie ma nic złego – w końcu tysiące ludzi się tym zajmują – choćby osoby przygotowujące wnioski kredytowe.

Audyt energetyczny z punktu widzenia interesów państwa

Z punktu widzenia BGK, czy funduszy strukturalnych audyt energetyczny jest rodzajem dowodu na dobre wydatkowanie pieniędzy. Za nasze podatki wyspecjalizowane instytucje państwowe kupują efekt ekologiczny, w postaci zaoszczędzonych kilowatów lub ton dwutlenku węgla. Jest w tym następująca logika:

Analiza → robota (efekt) → wypłata.

Zobacz na przykład: http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/394201,jak_otrzymac_dotacje_na_ocieplenie_domu.html

I tutaj tkwi podstawowy problem. W przedstawionym powyżej schemacie brakuje odbioru efektu, monitoringu prowadzonych działań. To tak jakbyśmy zrobili kosztorys remontu, zamówili ekipę, a potem wypłacili wynagrodzenie na podstawie kosztorysu i faktury, nie sprawdzając nawet jaki kolor mają ściany. Tak jakbyśmy grali w pokera i na koniec wypłacali pieniądze bez powiedzenia „sprawdzam!” Jakie to ma znaczenie praktyczne? Dwa lata temu, dla jednej z firm produkujących materiały ociepleniowe, przygotowałem analizę audytów i rzeczywistych efektów działań termomodernizacyjnych wykonanych na podstawie przygotowanych i zaakceptowanych przez BGK audytów. Oceniliśmy około 10 losowo wybranych inwestycji. Wynik analizy był szokujący – nie wnikając w szczegóły można stwierdzić, że w analizowanej przez nas próbie korzyści oszacowane w audytach były średnio dwukrotnie zawyżone (w skrajnym przypadku 8 krotnie). Dla podatników i gospodarki oznacza to, że efekt ekologiczny kupowaliśmy wielokrotnie drożej, a realizowane przedsięwzięcia prawdopodobnie nie miały sensu ekonomicznego.

Wpływ uwolnienia zawodu audytora

Z punktu widzenia jakości usług audytorskich uwolnienie zawodu audytora niczego nie zmieni. Należy podkreślić, że gruntowne i kosztowne wykształcenie nie zmieni funkcji jaką pełni obecnie audytor – „umożliwiacza” dofinansowania inwestycji. Nie należy zastępować dyskusji na temat rzeczywistego problemu, polegającego na poważnych stratach skarbu państwa wynikających z wieloletniego zakupu zawyżonych efektów ekologicznych dyskusją na temat uwolnienia zawodu audytora.

Jak poprawić jakość audytów energetycznych

Powstaje zatem pytanie jak doprowadzić to tego, żeby audyty energetyczne służyły rzeczywistej ocenie parametrów techniczno-ekonomicznej danego przedsięwzięcia? Jak zmusić audytora do tego, żeby ostrożnie żonglował wskaźnikami i starał się rzetelnie ocenić rzeczywiste efekty przyszłej inwestycji. Jednym z możliwych rozwiązań jest przypisanie odpowiedzialności do wykonywanej analizy i zawodu. W Polsce wykonano co najmniej kilkanaście tysięcy audytów energetycznych, a nie słyszałem o żadnym procesie o błędne oszacowanie parametrów techniczno-ekonomicznych. Do tej pory nie było żadnego procesu ponieważ w tej sprawie panuje cicha zmowa pomiędzy zainteresowanymi stronami:

· Audytorzy wykonują audyty, pokazujące zawyżone efekty i będące podstawą do dotacji

· Podmioty korzystające z funduszy BGK uzyskują nienależną korzyść finansową

· Instytucje finansujące efektywność energetyczną (BGK, fundusze środowiskowe i inne instytucje państwowe) mogą wykazać się realizacją celów – oszczędności energii i zmniejszenia emisji gazów.

Rozwiązanie problemu jakości analiz w rzeczywistości nie dotyczy problemu zamknięcia lub otwarcia zawodu audytora. Należy doprowadzić do tego, aby instytucje wydające pieniądze publiczne płaciły za rzeczywiste (a nie papierowe) efekty działań mających na celu zwiększenie efektywności energetycznej, a z drugiej strony należy karać wykonawców nierzetelnych analiz.

Dobrze wykonany audyt energetyczny to dobrze wykonana analiza techniczna, ekonomiczna i finansowa. W zależności od potrzeb audyt energetyczny może dotyczyć dowolnych zagadnień związanych z wykorzystaniem energii – planowania przestrzennego, systemów transportowych, procesów przemysłowych, czy w końcu budynków. Zatem taką analizę powinien wykonywać ktoś, kto ma o danym zagadnieniu pojęcie (technolog, urbanista, budowlaniec). Takich specjalistów na rynku na pewno brakuje.

Konkluzja dotycząca decyzji rządu w sprawie uwolnienia zawodu audytora

Decyzja rządu o uwolnieniu zawodu audytora energetycznego nie będzie miała żadnego wpływu na jakość wykonywanych analiz (należy założyć, że nadal będą służyć jako podkładka pod wniosek o dofinansowanie), natomiast może znacząco przyczynić się do zmniejszenia ceny przygotowania dokumentacji inwestycyjnej.

Dodatkowe korzyści wynikające z monitoringu efektów prowadzonych działań inwestycyjnych

Skoncentrowanie się na monitoringu prowadzonych działań inwestycyjnych przyczyni się do rozwoju inteligentnego opomiarowania (smart- meteringu). Można sobie wyobrazić, że warunkiem dofinansowania inwestycji w zakresie efektywności energetycznej będzie instalacja odpowiedniego systemu pomiarowego oraz wymaganie wieloletniego wykazywanie osiągniętych rezultatów. Wieloletnie sprawdzanie osiąganych rezultatów i wypłacanie premii w zależności od osiągniętych wyników to nic nowego: jest to ugruntowana na rynku praktyka gwarantowanych usług energetycznych (energy performance contracting), jedna z form działania firm ESCO. Zatem można się spodziewać, że jednym z ważnych efektów uwolnienia zawodu audytora, zwiększenia jego odpowiedzialności i poprawy monitoringu rezultatów może być zwiększenie roli kontraktów typu ESCO („gwarantowane usługi energetyczne”), co z kolei może w istotny sposób zwiększyć kapitał przeznaczony na działania w zakresie efektywności energetycznej o pieniądze prywatnych inwestorów, niezainteresowanych kupowaniem papierowych efektów, określonych w audycie, ale mających interes w kupowaniu prawdziwych efektów – za które ktoś ręczy, ryzykując albo swoim prywatnym majątkiem, albo biznesem.

Takie działania z kolei doprowadzą do optymalizacji wydatków i poprawy zarządzania pieniędzmi publicznymi. Ktoś może powiedzieć, że opomiarowanie zwiększy koszty inwestycji – w takim razie przetestujmy co się stanie, gdy w ramach dotacji będzie można taki system opomiarowania sfinansować.


[1] W rzeczywistości „zamknięcie zawodu” było dopiero planowane, a zatem w rzeczywistości rząd odstąpił od planowanego zamknięcia zawodu i przygotowywania odpowiednich ustaw

[2] Potocznie mówiąc audyt energetyczny to ochraniacz i zamydlacz. Ochraniacz – ponieważ w sposób profesjonalny uzasadnia potrzebę wykonania jakiejś inwestycji, a zamydlacz – ponieważ jest to dokument na tyle skomplikowany, że przeciętny urzędnik nie jest w stanie zweryfikować jego założeń i wyników.

Konsekwencje braku planowania przestrzennego

Urszula Szyperska, Polityka

http://www.polityka.pl/rynek/1523175,1,deweloperzy-niszcza-miasta.read

W parku postawią supermarket, na osiedlowych terenach zielonych – wielkie bloki. Budują osiedla, w których nie ma nic prócz domów. Rozwojem miast rządzą deweloperzy.

PowiększMiasta wylewają się na grunty, na których niedawno rosła kapusta.

Powiększ

 

Tytuł Wójta 2011 r. jurorzy konkursu Samorząd Przyjazny Przedsiębiorczości przyznali Marii Batyckiej-Wąsik, władającej podstołeczną gminą Lesznowola. Atuty gminy są bezsporne. Prawie cały jej obszar objęty został planami zagospodarowania, terenów pod zabudowę jest wyjątkowo dużo i liczba zarejestrowanych tu firm sięgnęła 4,5 tys. Ale długi gminy też są wyjątkowe.

Zobowiązania związane z samym wykupem gruntów pod zaplanowane drogi sięgają 600 mln zł. W 2010 r. prawie dziesięciokrotnie przekraczały dochody własne gminy – twierdzi architekt Andrzej Olbrysz, kierownik referatu inwestycyjnego Urzędu Gminy. – Rocznie na odszkodowania dla właścicieli ziemi zarezerwowanej pod drogi wydajemy kilka milionów złotych. Jeśli roszczenia z tego tytułu wzrosną, zrujnują gminę.

Podobne kłopoty ma podstołeczna gmina Góra Kalwaria, w której zobowiązania związane z wykupem gruntów pod drogi ponad czterokrotnie przekraczają roczne dochody własne. To samo Piaseczno, gdzie zadłużenie z tego tytułu jest ponad trzykrotnie większe niż roczne dochody. Problem dotyczy większości gmin. Na samorządowej konferencji poświęconej kosztom urbanizacji, zorganizowanej w czerwcu ubiegłego roku w Warszawie, łączne zobowiązania związane z wykupem ziemi pod zaplanowane drogi oszacowano na 130 mld zł. Powszechną strategią jest wypłacanie odszkodowań dopiero wtedy, kiedy zmuszają do tego wyroki sądów, czyli gra na zwłokę.

Zieleń tylko w reklamach

Uchwalanie planów zagospodarowania przestrzennego nie jest obligatoryjne. Pozwolenia na budowę mogą być wydawane na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, nazywanych potocznie wuzetkami. Miasto czy gmina nie musi wtedy zapewniać infrastruktury, wykupywać gruntów. Pokusa jest silna i planami objęto stosunkowo mało terenów. W większości miast dominują wuzetki.

Deweloperzy mają wtedy wolną rękę. Przy wydawaniu wuzetek głównym ograniczeniem jest zasada dobrego sąsiedztwa, nakazująca nawiązywanie do zabudowy już istniejącej, ale przepisy nie mówią, jaki jest maksymalny obszar, na podstawie którego określa się wymagania dla nowej zabudowy. Może to być nawet wiele hektarów. Na takim obszarze prawie zawsze znajdzie się budynek, do którego można nawiązać. W Tomaszowie Mazowieckim za sąsiedztwo dla nowych bloków uznano wysokie domy z drugiej strony rzeki.

W Warszawie brak planu pozwolił postawić supermarket w parku Zajdla na Grochowie, odzyskanym przez spadkobierców. W parku im. Jana Pawła II na Ursynowie budowany jest biurowiec. Dawni właściciele, wywłaszczeni z gruntów, na których powstały ursynowskie osiedla i park, występują o zwrot niezabudowanych terenów. A po odzyskaniu sprzedają je deweloperom. Roszczeń są setki, dlatego całkiem realne było zagrożenie, że w dobrze zaprojektowanych osiedlach z piękną zielenią na każdym skwerku staną nowe bloki. Firma Włodarzewska SA dostała już pozwolenie na budowę czterech bloków, od 5 do 11 pięter, na zielonych terenach przy ul. Cybisa na Ursynowie Północnym. Pozwolenie zostanie prawdopodobnie unieważnione. Przy wydawaniu deweloperowi wuzetki okoliczne spółdzielnie nie zostały uznane za stronę, chociaż powinny.

Pozwoleniem na ursynowską inwestycję (miejmy nadzieję, że niedoszłą) zajmuje się także prokuratura. Wydano je za pięć dwunasta, kiedy plan zagospodarowania Ursynowa Północnego był gotowy i czekał na uchwalenie. Urzędnicy miejskiego biura architektury nie mogli o tym nie wiedzieć. Prokuratura zbada, dlaczego się pospieszyli. Plan dla tej części Ursynowa został uchwalony 15 grudnia. Osiedlom nie zagraża już chaotyczna zabudowa i ograniczenie terenów zielonych do trawniczków nad garażami.

Plan zagospodarowania Żoliborza Południowego, sporządzony już 7 lat temu, nie doczekał się jednak uchwalenia. Nie powstanie tam kompletne, zielone miasteczko ze średnio wysoką zabudową. Deweloperzy budują wszędzie bloki, nie ma już rezerwy terenów pod szkoły, przedszkola, usługi. Zieleń widać głównie w reklamach. Powstaje kolejna sypialnia, tym razem dla 25 tys. mieszkańców.

– W Warszawie opracowuje się obecnie 160 miejscowych planów. Ale około 60 sporządzanych jest dłużej niż pięć lat, a kilkanaście ponad 10 lat – mówi urbanista Grzegorz Buczek, wykładowca Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. – Prawie gotowe projekty planów trzeba wielokrotnie poprawiać, bo na objętych nimi terenach wydano już liczne pozwolenia na budowę i jeszcze liczniejsze decyzje o warunkach zabudowy. Często niezgodne z polityką przestrzenną miasta. W ratuszu brakuje woli politycznej, stołeczni radni też się nie spieszą. Zamierzają uchwalać na sesji nie więcej niż jeden miejscowy plan, czyli tylko kilkanaście rocznie.

W Gdańsku jest wola polityczna i – w grupie dużych miast najwięcej terenów objętych planami. Uchwala się je o wiele szybciej niż w Warszawie. Tylko w dwóch przypadkach po około 5 latach. – Najwięcej konfliktów wywołał projekt planu dla Wzgórza Mickiewicza. Zatrudniliśmy wtedy zawodowego negocjatora – wspomina Wiesław Bielawski, zastępca prezydenta Gdańska. W mieście wyznaczono tyle terenów pod zabudowę, że można by było nie robić nowych planów przez wiele lat. A jednak przygotowuje się następne. Dlatego że nawet tutaj około 23 proc. pozwoleń na budowę wydawanych jest na podstawie wuzetek.

Dyktat deweloperów

Inwestorzy chętnie budują na terenach nieobjętych planem, które zwykle są tańsze. A przede wszystkim wolne od ograniczeń wynikających z polityki przestrzennej miasta czy gminy, zapisanej w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Samorząd musi się stosować do studium, dla inwestora to dokument bez znaczenia.

Miasto, które chce uniknąć dyktatu deweloperów, jest pod presją: musi uchwalać jak najwięcej planów. I godzić się na kolejne zobowiązania. Gdańsk wydał w latach 200810 na sam wykup gruntów pod zaplanowane drogi i na odszkodowania dla właścicieli ok. 17 mln zł. Na całą zapisaną w planach infrastrukturę poszło 541,7 mln zł. Jednocześnie wpływy z opłat właścicieli gruntów z tytułu podziału nieruchomości, wzrostu ich wartości, uczestnictwa w kosztach infrastruktury wyniosły w tym samym czasie zaledwie 2 mln zł.

Przepisy ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym wpędziły gminy w pułapkę. Czy zrobią plany, czy nie, kłopotów nie unikną. – Wuzetki powinny być zlikwidowane – uważa wiceprezydent Bielawski. – W planach jest wystarczająco dużo terenów pod inwestycje. Prawo własności nie powinno oznaczać prawa do zabudowy.

W Polsce jednak oznacza, czego wyjątkowo drastycznym przykładem jest zabudowa terenów zalewowych. Na pytanie, dlaczego w nisko położonej części Sandomierza, nieraz zalewanej albo podtapianej, nadal stawia się domy, prezydent Jerzy Borowski odpowiedział: – Nie możemy odmówić zgody. Teren nie jest objęty planem. Jeśli planu nie ma, gminy są najczęściej bezradne. Zwykle w pobliżu są domy, do których inwestycja może nawiązać (na zasadzie dobrego sąsiedztwa) i właścicielowi gruntu wuzetka po prostu się należy.

W Europie stanowimy wyjątek. W Holandii wszystkie tereny objęte są planami zagospodarowania. Przepisy angielskie i niemieckie zapewniają pełną ochronę prawa własności tylko na terenach już zabudowanych, czyli gdy chodzi o już stojące budynki, urządzenia (jak wynika z „Raportu o zagospodarowaniu przestrzennym”, przygotowanego pod kierunkiem prof. Huberta Izdebskiego z Uniwersytetu Warszawskiego). W Anglii prawo do zabudowy zostało znacjonalizowane, trzeba wystąpić do lokalnego samorządu (zwykle dystryktu) o pozwolenie planistyczne. Zgoda może być uzależniona od spełnienia różnych warunków, np. budowy przez dewelopera szkoły, zapewnienia ogólnie dostępnej przestrzeni. Jeśli inwestor sam uzbroi teren, nie przysługuje mu roszczenie o zwrot pieniędzy.

W Niemczech tereny pod inwestycje wyznaczone są w planach budowlanych przygotowanych przez gminy. Jeśli miejscowa władza nie jest zainteresowana rozwojem, planów nie sporządza. Główną zasadą urbanizacji jest „rozwój miasta do wewnątrz”, czyli rewitalizacja, unowocześnianie i uzupełnianie istniejącej zabudowy.

U nas miasta wylewają się na grunty, na których niedawno rosła kapusta, a inwestorzy domagają się zwrotu pieniędzy wydanych na ich uzbrojenie. Każdy atrakcyjny teren, który nie jest gruntem rolnym wysokiej klasy albo lasem, trzeba objąć planem zagospodarowania, żeby nie padł łupem deweloperów. – W Polsce gospodarką przestrzenną rządzi ideologia skrajnego liberalizmu gospodarczego, ograniczająca rolę państwa i samorządów lokalnych. Gminy są bezradne w konfrontacji z inwestorami. O chaotyczną, niekontrolowaną urbanizację obwinia się deweloperów. Tymczasem odpowiada za nią państwo, które stanowi złe prawo – uważa architekt Adam Kowalewski, przewodniczący Głównej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej.

Czas nagli

Nasze przywiązanie do świętego prawa własności jest zrozumiałe: przez kilkadziesiąt lat prawo to było w PRL nagminnie łamane. Ale fundamentalizm własnościowy nie wychodzi miastom i gminom na dobre. Prawo do zabudowy powinno podlegać większym niż dzisiaj ograniczeniom. Ustawę o planowaniu przestrzennym trzeba poprawić. Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem byłaby nowelizacja częściowa, z podstawowymi tylko zmianami: likwidacją wuzetek, wprowadzeniem standardów urbanistycznych, zapewniających dobrą jakość zabudowy przy braku planu miejscowego, i podniesieniem rangi studium określającego politykę przestrzenną gminy. Rozległe nowelizacje takie jak projekt odrzucony przez rząd w ubiegłym roku (ponadstustronicowy) nie mają szans na szybkie uchwalenie. Tymczasem czas nagli, ustawa o planowaniu przestrzennym zrobiła już dużo złego.

Czechy stawiają na węgiel i atom

http://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/best/2011-08-24/czechy-stawiaja-na-wegiel-i-atom

2011-08-24 | Jakub Groszkowski

Wykorzystanie złóż węgla, rozwój energetyki jądrowej oraz dywersyfikacja źródeł i tras importu surowców to główne założenia polityki bezpieczeństwa surowcowego i energetycznego, przyjęte 17 sierpnia przez czeski rząd. W dokumencie, który ma być podstawą do opracowania całościowej koncepcji na najbliższe 20 lat, rząd postuluje niezwłoczne wybudowanie nowych bloków w elektrowniach jądrowych oraz rozważa zbudowanie nowej elektrowni. Nacisk na wykorzystanie potencjału krajowych złóż węgla brunatnego oraz rozwój energetyki jądrowej najprawdopodobniej przełoży się na twarde stanowisko Czech w negocjacjach nad polityką energetyczną i klimatyczną UE.

Nowe wyzwania
Koncepcja bezpieczeństwa surowcowego i energetycznego, która ma zostać przedstawiona w przyszłym roku, ma objąć szerszą wizję polityki surowcowej i uwzględniać również surowce nieenergetyczne o strategicznym znaczeniu dla gospodarki. Czeski rząd, wychodząc z założenia, że UE nie jest i w najbliższych latach nie będzie w stanie „zagwarantować krajom członkowskim bezpieczeństwa” w tym zakresie, chce w większym stopniu skupić się na „dyplomacji surowcowej“ (m.in. na obszarze Bałkanów i Kaukazu) oraz zamierza bronić prawa państw do samodzielnego kształtowania krajowego bilansu energetycznego.
Z rządowych szacunków wynika, iż w ciągu najbliższych 10–15 lat w Czechach trzeba będzie zamknąć elektrownie o łącznej mocy ok. 4000 megawatów. W ich miejsce mają powstać nowoczesne elektrownie węglowe, gazowe oraz nowe bloki w elektrowniach jądrowych. Rząd docenia rolę odnawialnych źródeł energii (obecnie około 6% bilansu energetycznego), wykorzystujących krajowy potencjał, ale zwraca uwagę na problemy związane z ich stabilnym włączeniem w istniejącą infrastrukturę przesyłową. W ostatnich latach dynamiczny rozwój elektrowni słonecznych stymulowany systemem państwowych dotacji i wysokimi gwarantowanymi cenami wykupu energii stworzył poważne problemy operatorom przesyłowym. Ten kosztowny dla państwa trend zahamowało ubiegłoroczne ograniczenie państwowego wsparcia.
Rozwój energetyki jądrowej
Istotnym źródłem energii dla Czech mają pozostać elektrownie atomowe w Temelínie i Dukovanach (zob. Aneks). Dokument postuluje nieprzedłużanie trwającego przetargu na rozbudowę istniejących (zwycięzcę rząd ma wybrać za dwa lata) oraz rozważenie budowy nowej elektrowni, przy czym wśród lokalizacji wymienia się miejscowość Blahutovice, leżącą 60 km od granicy z Polską. Sposobem na wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego ma być także zwiększenie eksploatacji krajowych złóż uranu. Rząd zamierza potraktować przetarg na rozbudowę elektrowni jako okazję do zbudowania w Czechach instalacji do produkcji paliwa jądrowego. Propozycję budowy cyklu paliwowego w Czechach ma w swojej ofercie konsorcjum kierowane przez rosyjski Atomstrojeksport, jednak czeskie władze dotychczas wykazywały ostrożność wobec projektów zwiększania udziału rosyjskich firm w czeskim rynku energetycznym. Zainteresowanie rządu budową cyklu paliwowego można zatem traktować jako zachętę dla pozostałych firm biorących udział w przetargu (amerykański Westinghouse i francuska Areva) do rozbudowania własnych ofert.

Silna pozycja węgla
Uzależnienie czeskiej metalurgii od węgla kamiennego oraz ciepłownictwa od węgla brunatnego skłania czeskie władze do utrzymania wysokiego poziomu eksploatacji krajowych złóż tego surowca. Na razie Czechy eksportują trzykrotnie więcej węgla kamiennego, niż importują, jednak malejące wydobycie będzie skutkować rosnącym importem węgla przede wszystkim z Polski, w dalszej kolejności z Ukrainy i Rosji. W kolejnych latach spadać będzie również wydobycie węgla brunatnego, które ograniczają terytorialne limity ekologiczne. Złoża tego surowca na obszarach chronionych szacuje się na 850 mln ton, przez co zasadność limitów od wielu lat jest przedmiotem burzliwej dyskusji politycznej. Rządowy dokument nie przesądza tej kwestii i przewiduje stopniowe ograniczanie wywozu węgla do słowackich elektrowni oraz zwiększenie importu z kopalni niemieckich. Malejące wydobycie krajowe i ryzyko wahań cen węgla będzie skłaniać czeskie firmy do zakupu udziałów w złożach i spółkach wydobywczych. Z ich dotychczasowych działań akwizycyjnych wynika, że będą szukać takich możliwości przede wszystkim w Polsce i Niemczech oraz na Ukrainie i na Bałkanach.
Dywersyfikacja źródeł i tras dostaw
W dokumencie pochwalono dotychczasowe działania rządów, które doprowadziły do redukcji uzależnienia Czech od importu ropy i gazu z Rosji (obecnie ok. 30–40% tych surowców importowane jest z innych krajów) i postuluje dalszą dywersyfikację źródeł i tras dostaw surowców. Jednym z ostatnich pomysłów służących temu celowi jest włączenie projektowanego czesko-austriackiego łącznika gazowego Lanžhot–Baumgarten do projektu Nabucco. Czeski rząd zapowiedział, że będzie szukał poparcia dla tej koncepcji w Grupie Wyszehradzkiej, współpracującej na rzecz stworzenia korytarza gazowego północ–południe.



Droga pod prąd
Kierunek wyznaczony przez czeski rząd jest w dużej mierze odwrotny wobec nurtu przeważającego w UE, co gabinetowi wytyka opozycja. Stanowczym krytykiem przyjętego dokumentu są środowiska ekologów, których zdaniem polityka rządu uczyni z Czech „brudny skansen energetyczny”. Obecnie jednak na kluczowych dla energetyki stanowiskach w państwie dominują osoby sceptycznie oceniające efektywność państwowego wsparcia dla wykorzystania odnawialnych źródeł energii. Wśród decydentów przeważa opinia o potrzebie zniesienia limitów terytorialnych na wydobycie węgla i rozwoju energetyki jądrowej. Jeszcze bardziej zdecydowane poglądy na ten temat ma prezydent Václav Klaus. Stanowiska te są zbieżne z poglądami większości Czechów, którzy mimo awarii w Fukushimie pozostali zwolennikami energetyki atomowej.
Bilans energetyczny Czech w 2010 roku

Deklaracja katowicka: stanowcze NIE gospodarce niskowęglowej za wszelką cenę

 http://www.nettg.pl/Aktualnosci/Gornictwo/Kraj/Deklaracja-katowicka:-stanowcze-NIE-gospodarce-niskoweglowej-za-wszelka-cene,22463,1500,1

jech – nettg.pl

22.09.2011 18:16

Na koniec dzisiejszej międzynarodowej konferencji naukowej „Górnictwo węglowe – perspektywy i ograniczenia”, zorganizowanej przez Związek Pracodawców Górnictwa Węgla Kamiennego z okazji jubileuszu 20-lecia jego działalności, jej uczestnicy przez aklamację, potwierdzoną następnie indywidualnymi podpisami, przyjęli „Deklarację katowicką”.

Zgromadzeni w Katowicach przedstawiciele nauki i praktyki górniczej z Polski i zagranicy popierają w niej działania zmierzające do poprawy efektywności energetycznej w Europie, ale zarazem stanowczo sprzeciwiają się antywęglowym dyrektywom unijnego pakietu energetyczno-klimatycznego. Adresatami „Deklaracji katowickiej” są: przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Jerzy Buzek, przewodniczący Komisji Europejskiej, Jose Manuel Barroso, komisarz UE ds. energii, Günther Oettinger oraz komisarz UE ds. klimatu, Connie Hedegaard. A oto treść tego dokumentu:

My, uczestnicy konferencji „Górnictwo węglowe – perspektywy i ograniczenia”, przedstawiciele nauki i praktyki górniczej z Polski i zagranicy, wyrażamy poparcie dla działań, zmierzających do poprawy efektywności energetycznej w Europie.

Dostrzegamy jednak, że przyjęty program redukcji emisji dwutlenku węgla oraz innych gazów cieplarnianych, a szczególnie sposób jego realizacji oparty na antywęglowych dyrektywach pakietu energetyczno-klimatycznego, ma katastrofalny wpływ na gospodarkę krajów używających węgla kamiennego i brunatnego do wytwarzania energii elektrycznej i cieplnej. Jednocześnie przesłanki formułowania polityki Unii Europejskiej w tej sferze mają swoje podstawy w teorii, których naukowe podstawy są czasami kwestionowane.

Dlatego też ostrzegamy, że realizacja programu redukcji emisji dwutlenku węgla oraz innych gazów cieplarnianych w Unii Europejskiej w obecnym kształcie doprowadzi do gwałtownego wzrostu cen energii dla przemysłu i indywidualnych konsumentów w państwach, w których elektrownie i ciepłownie wykorzystują węgiel. Spowoduje, że całe gałęzie przemysłu, w których energia jest podstawowym elementem produkcji, przeniosą się do krajów, gdzie antywęglowe dyrektywy unijne nie obowiązują, w tym do państw w najbliższym sąsiedztwie Unii Europejskiej. Globalna emisja nie spadnie, a wręcz przeciwnie – wzrośnie, gdyż państwa wykorzystujące najwięcej węgla do produkcji energii nie zamierzają z niego rezygnować. Utrata konkurencyjności przez energochłonne przedsiębiorstwa europejskie pociągnie za sobą wzrost bezrobocia, które dotknie nie tylko przemysł wydobywczy. Forsowana polityka antywęglowa oznacza dla mieszkańców wielu państw drastyczny wzrost kosztów mediów energetycznych. To daje podstawy do tego, że może stać się ona społecznie nieakceptowalna i zrodzić problemy społeczne i polityczne oraz postawić w wątpliwość sens funkcjonowania w ramach Unii Europejskiej. Polityka ta jest podwaliną do ponownego podziału Europy na Europę „dwóch szybkości”, w której to rozwój państw Europy Centralnej zostanie zahamowany w wyniku ogromnych kosztów, ponoszonych na dostosowanie energetyki do wymogów dyrektyw pakietu energetyczno-klimatycznego.

Jednocześnie zwiększy zależność od importu energii i zagrozi bezpieczeństwu energetycznemu krajów, które dotąd swoje bezpieczeństwo opierały na rodzimych surowcach energetycznych.

My, uczestnicy konferencji popieramy działania polskiego rządu, prowadzone przy założeniu, że każdy kraj w zakresie tzw. energy-mix rządzi się swoimi prawami. Mówimy TAK gospodarce niskoemisyjnej, natomiast mówimy NIE gospodarce niskowęglowej za każdą cenę.

Z tych to powodów domagamy się:

1. Zaprzestania antywęglowej polityki, prowadzonej przez Komisję Europejską.
2. Poszanowania różnorodności źródeł wytwarzania energii poszczególnych państw Unii Europejskiej.
3. Przywrócenia węglowi kamiennemu i brunatnemu równoprawnej pozycji wśród źródeł energii.
4. Wspierania programów i inwestycji zwiększających efektywność energetyczną wykorzystania węgla.
5. Wspierania działań, zmniejszających energochłonność europejskiej gospodarki.
6. Podjęcia działań w zakresie finansowania i promocji technologii niskoemisyjnej spalania węgla jako alternatywy dla dotychczasowej deprecjacji jego znaczenia w systemie energetycznym Unii Europejskiej.

Dutch Court Suspends Major Gas Storage Project

Source: Planet Ark

The top court in the Netherlands on Monday ordered the suspension of the Bergermeer gas storage project, the largest in Europe, citing objections by environmentalists and local residents who fear earth tremors.

The storage project, along with the soon-to-be-completed liquefied natural gas terminal in Rotterdam, is an important part of the Netherlands’ plan to become a European hub for natural gas once it stops exporting gas in 2025.

The Bergermeer gas storage project was intended to store up to 4.1 billion cubic meters of gas when completed, and would be operated by Abu Dhabi National Energy Company, the majority owner.

But the project, which the Dutch government had already approved, faced strong opposition locally because of fears that injecting gas into the depleted gas field — near Alkmaar in the country’s northwest — could cause strong earth tremors.

The Council of State, the top court, ruled that the project must be temporarily suspended, pending a final ruling, to avoid „irreversible consequences.”

„There is much resistance against this plan by the government,” the council said in its preliminary ruling.

Local residents and environmentalists fear that the change of pressure caused by injecting gas into the former gas extraction field could cause tremors.

TAQA has asked three independent bodies, the Royal Netherlands Meteorological Institute, the Netherlands Organization for Applied Scientific Research, and Massachusetts Institute of Technology, to carry out additional tests.

The three institutes have concluded that the risk of such a tremor is small and that tremors could also occur in the Bergermeer area even without gas storage going ahead, as a result of gas extraction from the site in the past.

Allan Virtanen, TAQA’s spokesman in the Netherlands, said the company was disappointed with the court’s decision, adding „We are currently evaluating the effects of the outcome.”

He said it was too soon to say if and by how much the project would be delayed due to the court’s decision.

TAQA, 75 percent owned by the Abu Dhabi government, has a 60 percent stake in the 800 million euro ($1,135,000) Bergermeer project, while Energie Beheer Nederland BV, a Dutch state-owned gas company, owns the remainder.

(This story is corrected in the third paragraph to show the capacity figure is 4.1 billion cubic meters.)

http://planetark.org/wen/62885

(Editing by Sara Webb and Anthony Barker)

D. Marzec, KPMG: polityka energetyczna UE jest nieracjonalna

Dariusz Ciepiela

Komisja Europejska przedstawiła mapę drogową do gospodarki niskoemisyjnej, pojawiły się propozycje podwyższenia celów redukcji emisji w roku 2020. Nie widzę sygnałów pokazujących pojawienie się racjonalizmu w polityce energetycznej UE – mówi Dariusz Marzec, szef Zespołu Doradztwa Dla Sektora Energetycznego w firmie doradczej KPMG

W Polsce coraz bardziej widoczne są nastroje antyjądrowe. Czy pod ich naciskiem polski rząd wycofa się z planów rozwoju energetyki jądrowej?
Polski rząd natychmiast powinien się wycofać z rozwoju energetyki jądrowej, jeśli uzna, że w Polsce grozi nam 12 metrowa fala tsunami i trzęsienie Ziemi o sile 9 stopni w skali Richtera… Jeżeli takiego zagrożenia w Polsce nie ma, to awaria w elektrowni Fukushima nie jest tematem, o którym powinniśmy dyskutować w kontekście rozwoju energetyki jądrowej w naszym kraju.
Jeżeli chcemy gospodarki mniej emisyjnej to jednym z poważnych, alternatywnych źródeł energii nieemitujących CO2 są elektrownie jądrowe i taka jest rzeczywistość i gospodarcze realia.
W Niemczech zagrożenia tsunami i silnym trzęsieniem Ziemi nie ma, a podjęto decyzję o zamknięciu wszystkich elektrowni jądrowych.
To polityczna deklaracja, a nie decyzja mająca jakiekolwiek oparcie w analizach ekonomicznych i bilansie energetycznym. Jest to decyzja polityczna gdzie nie ma racjonalnej analizy ekonomicznej i mówi się to, co wyborcy chcą usłyszeć, w oparciu o polityczny PR. Dotyczy to niestety sektora gospodarki zatrudniającego kilkadziesiąt tysięcy pracowników i generującym obroty w wys. dziesiątków mld euro.
Można oczywiście rozważać rezygnację z energetyki jądrowej, ale trzeba przedstawić racjonalną alternatywę. Mówienie, że w Niemczech w ciągu najbliższych lat można zbudować odnawialne źródła energii o mocy 25 tys. MW jest niepoważne.
Czy wyłączenie elektrowni jądrowych doprowadzi do wzrostu cen energii? Czy możliwy jest powrót do energetyki jądrowej, gdy odbiorcy zobaczą, że ceny energii znacząco wzrosły?
Znaczący wzrost cen będzie spowodowany znaczącym deficytem energii. Jeżeli jest mniejsza podaż jakiegoś towaru, to jego cena rośnie. To jedna z podstaw ekonomii. Tak też będzie z przypadku energii.
Niemcy zapowiadają budowę elektrowni węglowych i gazowych. Czy można spodziewać się rewizji polityki energetycznej UE?
Komisja Europejska przedstawiła mapę drogową do gospodarki niskoemisyjnej, pojawiły się nawet propozycje podwyższenia celów redukcji emisji już w roku 2020… Nie widzę niestety sygnałów pokazujących pojawienie się racjonalizmu w polityce energetycznej UE.

Gaz, który jest źródłem niskoemisyjnym, może być alternatywą dla energetyki jądrowej, ale trzeba pamiętać, że nasz kraj i Unia Europejska jest importerem gazu. Powstaje więc pytanie, na ile chcemy uzależnić się od importu tego paliwa. Nie można budować strategii dla gospodarki w oparciu o importowane paliwo, wtedy jest bardzo łatwy element nacisku na dany kraj czy całą UE.
Oczywiście gaz ma do odegrania bardzo istotną rolę w rozwoju sektora energetycznego i jego udział w produkcji energii elektrycznej w naszym kraju powinien się zwiększać. Jednak z powodów o których wspomniałem przed chwilą nie jest on panaceum na wszystkie problemy. Nie można wykluczyć jednak zmiany tej sytuacji gdyby potwierdziły się u nas poważne złoża gazu łupkowego.
Czy racjonalizm jest możliwy?
On musi się pojawić… Kwestia jest taka, czy ten racjonalizm pojawi się zanim wydamy kilkadziesiąt czy kilkaset mld euro i gospodarka UE przestanie być konkurencyjna na globalnym rynku, czy też przyjdzie on wcześniej. To, że racjonalizm musi przyjść to oczywiste, nie ma innego wyjścia. Jest tylko dylemat, czy przyjdzie po kryzysie wzrostu cen i przerw w zaopatrzeniu energii czy też przyjdzie po rozsądnej analizie mówiącej, ze zmierzamy w bardzo ryzykownym kierunku jeśli chodzi o rozwój sektora energetycznego w UE.

http://www.wnp.pl/wiadomosci/d-marzec-kpmg-polityka-energetyczna-ue-jest-nieracjonalna,145905_1_0_0_0_1.html